 |
Święto Pracy, dzień Pierwszego Maja obchodzi się w całej Europie
Wschodniej bardzo uroczyście. Tłumy obywateli wylegają na główne
ulice miast, maszerują, radują się.
Szczególnie radośnie dzień ten
obchodzi się w Berlinie Wschodnim. W pierwszomajowy marsz na Karl-Marx
Allee włączają się delegacje wszystkich bez wyjątku zakładów pracy.
Jak fabryka kluczy - to na ciężarówce wiozą olbrzymi klucz; jak
browar, to wiozą na platformie ogromną beczkę, a pracownicy kompanii
piwowarskiej obsiadają tę beczkę wokoło i pozdrawiają zgromadzone tłumy
potrząsając wielkimi kuflami.
Muzyka gra. Z potężnych głośników, co chwila dudni jakieś patetyczne
hasło. Rozedrgane masy powietrza niosą ten hałas za Mur.
W
Berlinie Zachodnim też świętuje się Pierwszego Maja. Polega to na długim,
porannym wylegiwaniu się w łóżku. Jak święto to święto. Przed południem
na ulicach nie ma nikogo.
Tego pięknego poranka, jest pierwszy maja 1972, na placu Karola Marksa w
Berlinie Zachodnim, pojawia się trzech „demonstrantów”. W
porównaniu z gigantyczną, wielopasmową aleją Karola Marksa w Berlinie
Wschodnim, na której teraz kłębią się tysiące ludzi, niewielki
Karl-Marx-Platz to cichutkie, przytulne miejsce.
W „solidarnościowym”
geście na placyk wkracza profesor Joseph Beuys w charakterystycznym
kapeluszu i słynnej kamizelce oraz dwóch jego studentów, Afrykańczyk i
Azjata. Przekazy historyczne konsekwentnie pomijają obecność jeszcze
jednej osoby - fotografa. Beuys dzierży w rękach czerwoną miotłę do
zamiatania ulic. Asystujący studenci, oprócz plastikowych worków na śmiecie
trzymają w rękach ulotki z wydrukowanym manifestem Demokracji Bezpośredniej.
Jakiś
czas czekają na innych demonstrantów.
*
W latach 1941-1944 Beuys był pilotem szturmowych myśliwców Luftwaffe.
Czy walił z pokładowego karabinu maszynowego do Polaków? Nie wiadomo.
Wiadomo, że w 1943 był zestrzelony nad Krymem. Legenda, której sam
nie dementuje, mówi, że przeżył dzięki pomocy miejscowej ludności
i okładom z filcu i smalcu.
W „rzeźbach”, które przypominają rzeźby, w akcjach i
instalacjach, Joseph Beuys bardzo często używa filcowych koców,
smalcu, saneczek i latarek. Ceny jego prac szybują w kosmos. Są
astronomiczne.
Fotograf
głośno przyznaje się, że nie rozumie tego, co robi Joseph Beus.
Szanuje go i podziwia za nadzwyczaj skuteczną realizację mitu o królu
Midasie. Czego Beuys się nie dotknie - zamienia się w złoto.
Dotychczas udało się to tylko jednemu artyście. Był to Pablo
Picasso.
Pierwszego maja 1972 roku, na zalany porannym słońcem plac Karola
Marksa w Zachodnim Berlinie, oprócz trójki „demonstrantów”, nie
przychodzi nikt.
Profesor
chwyta trzonek miotły i regularnymi ruchami, (które historycy sztuki
porównają później z ruchem ołówka po kartce papieru) zamiata
kamienny bruk całego placu.
Dwaj
studenci zbierają śmieci do plastikowych worków.
Siedem,
może osiem worków ze śmieciami, czerwona miotła i nagranie Międzynarodówki
będą później wystawiane w galeriach sztuki pod prozaiczną nazwą
„Ausfegen” - wymiatanie.
Wielkie
muzea sztuki współczesnej na całym świecie będą czyhać na okazję,
aby „Ausfegen” kupić.
/.../
|