|
Po
przełamaniu pierwszych lodów, korzystając z pomocy doskonałego tłumacza,
rzecz szybko się wyjaśnia. Malarze wrzucają bieg, który oznakowany
jest mosiężną tabliczką „Tradycyjna Polska Gościnność”.
Natychmiast znajdują się dwa kolejne wiadra, na których niespodziewani
goście mogą usiąść. Znajdują się również dodatkowe musztardówki.
Wiesiek znowu leci na melinę i wraca Po
paru kielichach rozmowa nabiera tempa. Malarze wymieniają doświadczenia
techniczne. Picasso zdradza im tajemnice gruntowania ogromnego płótna,
na którym machnął „Guernikę”. Heniek, jako szef, objaśnia
zagranicznemu malarzowi, jak oni, tu w Polsce, radzą sobie ze
zdejmowaniem ze ścian starej farby. Trzeba najpierw dobrze ścianę
namoczyć. Potem Wiesiek leci po ćwiartkę i jak już ją wypiją, farba
jest elegancko spuchnięta. Łatwo ją teraz skrobać szpachlą. -
Francuskie są za wąskie i za lekkie. Ogólnie całkiem do dupy.
Dobre dla Żabojadów - głośno rechocze Hiszpan. Zerka
na Pająka. -
Dla belgijskich maminsynków też są dobre. Szybko się męczą
skurwiele. I
robi oko do polskich malarzy. -
Tłumacz, tłumacz, Pażak. Pająk
już pierwszego dnia pochwalił się, że ojciec fedruje w Belgii i że
jest członkiem FPK. Picasso nie lubi tych pieprzonych
francusko-belgijskich burżujów i nie rezygnuje z żadnej okazji, aby tym
gnojkom przyłożyć. Do górników nic nie ma. -
Polski ławkowiec jest bardzo dobry - mówi malarz. Trzyma w ręku
wielki pędzel i fachowo, przez zmrużone oczy mierzy ścianę. -
Nabierasz więcej farby i masz lepszy zamach. Heniek
i Wiesiek kiwają głowami. Równy gość. Zna się na rzeczy. Im
więcej wódy w ich organizmach, tym pomoc tłumacza staje się mniej
potrzebna. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że całkiem jest
niepotrzebna. Machanie rękami i arsenał głupich min stanowią
uniwersalny język komunikacji pomiędzy narodami. Pająk
wychodzi w ciemną noc. Drogę skąpo oświetla mu sieć latarni gazowych.
Ma do pokonania kilka kilometrów piechotą. Na ulicach Sępolna jest
kompletnie sam. Pod lewą pachą ma broń palną. Jej nazwa ma łacińską
genealogię. „Si vis pacem, para bellum”, co oznacza
„jeżeli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. W lewej kieszeni
spodni ma broń ekonomiczną - pokaźny zwitek polskich banknotów. Czego
ma się bać? Jedynie beznadziejnego upływu czasu.
* Pabiedą
podjeżdża pod jasno oświetlone mieszkanie na Ósmego Maja. Wchodzi i własnym
oczom nie wierzy. Lokal zmienił się nie do poznania. Jest kompletnie
zdewastowany. Guernika, nie ta namalowana, raczej ta zbombardowana, może
się schować. Na podłodze walają się butelki, w tym jedna stłuczona.
W kałuży wody po ogórkach leży wywrócony słoik po ogórkach, ogórek
i rozdeptane kawałki kaszanki. Obok przewrócona drabina. Na brudnym
betonie leży Pablo Picasso. Uwalony w trupa Malarz Pokoju ściska w dłoniach
bardzo dobry, polski „ławkowiec”. Na wiadrze pod ścianą
siedzi Majster i dla kawału ma włożone na głowę drugie wiadro. Głośno
czka. Na pomazanym białą farbą wiadrze ktoś czarnym węglem próbował
narysować duże oczy, nos i uśmiechniętą gębę. Tak jak pudło
rezonansowe w skrzypcach, tak tu wiadro, bez pomocy prądu elektrycznego,
wyłącznie dzięki akustycznemu fenomenowi, potężnie wzmacnia dudniące
czknięcia. W niezłej formie jest Wiesiek. Nalewa szklanicę i wciska ją
ubekowi. Największe
wrażenie na poruczniku robią ściany. Na białej płaszczyźnie, dobrze
zagruntowanej dzisiejszego popołudnia, grubą czarną krechą narysowany
jest prymitywny ptak. Ni to leci ni to siedzi. Głowę ma zadartą do góry.
Zamiast oka kółko z czarną kropką. W dziobie trzyma pędzel. Na ścianie
obok konkurencyjny rysunek. Przedstawia on duże koło. Koło jest przekreślone
pionową krechą. Krecha w połowie swojej długości ma małe,
zasmarowane na czarno kółko. Dookoła dużego koła rozchodzą się
promieniście czarne kreski. Pająk
postanawia wrócić tu na drugi dzień. Z pomocą Wieśka biorą pod ręce
zalanego w trupa dostojnego gościa i ładują go do Pabiedy. Ubek, zanim
zatrzaśnie drzwi auta, szybko ustala, kto namalował ptaka, a kto cipę. -
Piczka, kurec i welka jebaczena! Zataczając się wraca
do cierpiącego Majstra. Tego zawołania, które może być tytułem właśnie
ukończonego dzieła, nauczył go Heniek. W brygadzie Heniek jest
najstarszy. Wojenne losy zagnały go na południe Europy, do lasu, w którym
z niemieckim okupantem walczyli partyzanci Josipa Broz Tito. /.../ |