|
/.../
Krótko po tym ze wszech miar pozytywnym incydencie, Treliński wydaje
książkę.
Książka nosi tytuł „Treliński”. Dwieście czterdzieści stron
formatu B5 wypełniają fachowo zaprojektowane linijki tekstu. Wszystkie
słowa tej książki to „Treliński”. I tu trochę już przegiął.
Towarzysze partyjni zaczęli mieć wątpliwości. Jakiś beznadziejny,
wystarczająco ważny dupek, w porozumieniu z innym, jeszcze ważniejszym,
ze strachu chyba, skazali na przemiał gotowy już nakład. Co im
szkodziło puścić tę książkę na rynek. I tak papier był już
zadrukowany, drukarze zapłaceni, introligatorka gotowa. Jurek miał
nawet zgodę cenzury.
Nie. Do zsypu. Na przemiał. /.../
|