/.../
Plener artystyczny w PGR Rozkosz zaszczyca swą obecnością pewien grafik. 
Nazywa się Jerzy Treliński.
Treliński w latach siedemdziesiątych zasłynął indywidualnym „poparciem” Komunizmu na demonstracji pierwszomajowej w Łodzi.
Pewnego roku, pomiędzy dużymi kolumnami i w znacznej od nich odległości, jako jednoosobowa „kolumna”, szedł samotny mężczyzna. Niósł wielki transparent z napisem „Treliński”.     /.../

 

/.../ 
Krótko po tym ze wszech miar pozytywnym incydencie, Treliński wydaje książkę.
Książka nosi tytuł „Treliński”. Dwieście czterdzieści stron formatu B5 wypełniają fachowo zaprojektowane linijki tekstu. Wszystkie słowa tej książki to „Treliński”. I tu trochę już przegiął. Towarzysze partyjni zaczęli mieć wątpliwości. Jakiś beznadziejny, wystarczająco ważny dupek, w porozumieniu z innym, jeszcze ważniejszym, ze strachu chyba, skazali na przemiał gotowy już nakład. Co im szkodziło puścić tę książkę na rynek. I tak papier był już zadrukowany, drukarze zapłaceni, introligatorka gotowa. Jurek miał nawet zgodę cenzury. 
Nie. Do zsypu. Na przemiał.    /.../